10 kwietnia 2015

Zielono mi, czyli mój rok w Irlandii #01

Zielono mi to cykl, który będzie opisywał moje mieszkanie w Irlandii Północnej przez okrągły rok ( a raczej przez okrągłe 10 miesięcy ) trzy lata temu. Zapraszam :)


- Tato, tato! Bo ja sobie pomyślałam, jak  ' ciocia ' tak cały czas opowiadała o tej Irlandii, jak tam jej się dobrze żyje to może... To może ja bym mogła do niej tam pojechać? Zamieszkałabym bez was, dałabym radę, obiecuję. Tylko byś się jej spytał co ona o tym myśli, dobrze?

- Tak, Sara może do nas przyjechać, tylko trzeba będzie uzgodnić ze szkołą, czy by ją przyjęli, poczekać na decyzję i jeżeli powiedzą tak to Witaj u nas, Sara.

Od tych słów zaczęła się moja przygoda z Irlandią. Oczywiście, szkoła jak najbardziej się zgodziła, były niemałe zawirowania z lotami, przesiadką parogodzinną we Frankfurcie i spóźnieniem na autobus w Dublinie do Derry, ale udało się i w końcu tam dotarłam.

Jadąc autobusem z Dublina do miejsca, gdzie miałam mieszkać, choć oczy mi się kleiły z powodu nieprzespanej nocy, z nosem wlepionym w szybę chłonęłam widoki. Wszędzie była zieleń, różne jej odcienie, która mnie oczarowała. Otaczające ze wszystkich stron góry, na których znajdowała się masa owiec, becząc ' świeeeże powietrze, świeeeże powietrze ' :) Dojechawszy do Londonderry ( Derry *, Irlandczycy nie lubią pełnej nazwy, bo wolą swoją niż wymyśloną przez jakichś tam Anglików, którzy musieli te ' London ' wkleić w nazwę ) miałam tylko parę godzin, by pojechać do centrum i kupić potrzebne mi rzeczy do szkoły. Przyjechałam akurat na pierwszy dzień, więc wszystko odbyło się w biegu. Po prawej stronie sklep z mundurkami ( tymi obrzydliwymi, dokładnie ), po lewej buty do kompletu, a obok na ladzie garść odwagi w zamian za słoik wstydu. Naprawdę, bałam się tego pierwszego dnia w szkole, gdzie wszyscy mieli do mnie mówić po angielsku ( mówili w normalnym tempie, ale na początku myślałam, że naprawdę szybko rozmawiają ), a ja miałam im wybąkiwać jakieś urywki/potakiwać głową, udając, że zrozumiałam. Ta nowość też mnie przerażała. Inaczej prowadzone zajęcia, inaczej traktowani uczniowie, inny system oceniania, inne postrzeganie wszystkiego. Wróciwszy do domu ciotki z pierwszego dnia w nowej szkole, padłam na kanapę, dalej zastanawiając się czy to, że tu jestem, jest prawdą i wcale mi się nie przyśniło.

Pierwszy post jest wprowadzający do cyklu o Irlandii, następne będą na dany temat, bym mogła opisać wam jak najdokładniej poszczególne aspekty. Czy ktoś z was też ma za sobą takie doświadczenie albo właśnie je przeżywa? Koniecznie podzielcie się swoją opinią w komentarzach :)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz