18 maja 2015

Przegląd tygodnia 02/05

Zawsze nie mogłam doczekać się maja, w którym będę mogła powitać słońce i pomimo alergii cieszyć się calutkim miesiącem. Tym razem maj odbiera mi całą energię, chodzę zmęczona pewnie wyglądając jak odrażające zombie, a decyzja o odstawieniu codziennego picia kawy wcale mi tego nie ułatwia. Tak naprawdę nie mam pojęcia dlaczego aż tak jestem padnięta, może matura, a może po prostu tegoroczny klimat? Nie wiem. Ten tydzień zapowiadał się być udany, ale wyszło troszeczkę inaczej. Nie zawsze człowiek dostaje to czego chce, a sytuacja na wozie w końcu zmienia się pod wozem. Trzeba umieć przygotować się na najgorsze i przeżyć ten gorszy okres, bo rozpaczanie niestety w niczym nie pomoże. W końcu zawsze wychodzi słońce :)


Krucho było u mnie z ćwiczeniami, nie miałam siły, by się do nich zebrać, ale w tym tygodniu zamierzam to nadrobić. Wdrożyłam w moją codzienność owsiankę na mleku, którą jem z siemieniem lnianym. Przeczytałam ostatnio, że siemię lniane działa cudownie na porost włosów i faktycznie, zauważyłam zmiany. Niestety, kondycja moich włosów woła o pomstę do nieba, zamierzam coś z tym zdziałać. 





 W końcu dorwałam się do Szybkich i Wściekłych 7 i powiem wam, że jestem mile połechtana. Tak jak myślałam, końcówka wywołała łzy, które znalazły ujście po moich policzkach. Pożegnanie Paula Walkera pozostanie w mojej pamięci na długo. Przyznam jednak, że nie ucieszyła mnie wizja ósmej części, uważam, że przesadą jest dalej to ciągnąć. Na tej części powinno się skończyć, właśnie z takim smutnym akcentem na zakończenie serii, ale to już nie moja rola o tym decydować. 

To jest Tofik - rodzinny kot, z którym mam na pieńku. Na niczyje nogi tak nie czyha w korytarzu jak na moje, wpija się mocno pazurami i gryzie, okrutny drapieżnik. Zbieg okoliczności, że kot mojej rodziny ma takie samo imię jak kot Krystiana, naprawdę! Kiedy się poznaliśmy okazało się, że również ma Tofika :D Tylko, że jego Tofcia ubóstwiam, zaś mojego niekoniecznie (mojego, tfu, mojej rodziny). 


W czwartek przyjechał mój tata, znów przywiózł mi parę zachcianek jak masło orzechowe czy makadamię. Popołudniowa kawka, z owsianymi ciasteczkami w kawiarni mile umilała nam konwersację na temat mojej przyszłości, na jakie studia pójdę, co chcę robić. Oczywiście, za wiele się nie dowiedział, bo dalej nie umiem się zdecydować, a mam coraz mniej czasu. Myślę nad turystyką, bo chcę rozwijać swój angielski, a wizja siebie na promie, organizującej różne zabawy kusi :) Mój tata przez paręnaście lat był przewodnikiem, więc myślę, że ta decyzja sprawiłaby mu radość.

Miałam maturę ustną z polskiego i chwilę przed wejściem cholernie się stresowałam, ale niepotrzebnie. Jak to z moim szczęściem bywa wylosowałam łatwiutki temat, nad którym trochę się rozwodziłam. Udało mi się go zdać na 80%, jestem bardzo zadowolona z takiego wyniku. Został mi jeszcze angielski, mam nadzieję, że na min. 90% uda mi się powiedzieć :) Tegoroczna matura ogólnie nie sprawiała problemów oprócz matematyki, ale do tego się przygotowywałam.

Weekend minął mi na Nocy w Muzeach, niestety w tym roku okazała się niewypałem. W osiem osób postanowiliśmy, że zobaczymy Muzeum Neonów, po drodze wstępując do fabryki Wedla. Wysiedliśmy na przystanku, skierowaliśmy się w stronę kolejki i usłyszeliśmy, że od 16.00 już nie przyjmują. Szok... To miała być NOC, a nie dzień w muzeach... Zszokowani, udaliśmy się w stronę Muzeum Neonów. Nie wsiadaliśmy w autobus, bo każdy był zapchany, więc szliśmy, szliśmy i szliśmy przez następne dwie godziny, błąkając się po Pradze Południowej. Gdybyśmy wiedzieli, że te muzeum jest tak malutkie i praktycznie nic nie zawiera, byśmy na starcie zrezygnowali, a tak Noc w Muzeach przerodziła się w Noc chodzenia. Dobrze, że o trzeciej w nocy tata jednego kolegi zgodził się po nas przyjechać i odwieźć, bo byśmy czekali jeszcze 2 godziny na pociąg... Noc zakończyliśmy u Krystiana, trochę sobie wypijając po nieudanym zwiedzaniu, a o 10.00 we dwójkę poszliśmy po odebranie świadectw, nie bacząc na godzinę snu :D



Mam nadzieję, że ten tydzień minie już spokojniej, a czas nie będzie pędził jak szalony. Słońce będzie mocno świecić, rzadko zachodząc za chmurami, zaś każdy dzień powitamy z uśmiechem na twarzy. Tego życzę sobie i wam, moi drodzy czytelnicy :)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz